piątek, 24 lutego 2017

"Igrając z ogniem " Tess Geritsen

Tess Geritsen jakiej nie znałam. Taka bardziej subtelna, ale zarazem nijaka. Czy przypadła mi do gustu? sama nie wiem. Ale bardziej na NIE niż na TAK.
To nie jest jak dotychczas thriller zapierający dech w piersiach, trzymający w napięciu do granicy wytrzymałości i grający na emocjach czytelników. Dla mnie to bardziej powieść obyczajowa.
Książka zaczyna się niepokojąco i.... na tym koniec. Niestety więcej emocji już nie będzie. To znaczy są, ale takie bardziej płaskie, bez większego bicia serca.

Fabuła powieści toczy się dwutorowo. Teraźniejszość przeplata się z przeszłością.
 Historia włoskich rodzin żydowskich podczas drugiej wojny światowej jest zręcznie wpleciona pomiędzy nuty i układającą się z nich muzykę. Ta część jest interesująca sama w sobie ze względu na zawartą w  niej historię miłości, rozpaczy i nadziei przetrwania. Wątek holokaustu we Włoszech oraz historia zdolnego skrzypka, pochodzenia żydowskiego potrafi czytelnika wciągnąć.
Natomiast teraźniejszość opisana w książce jest płytka, wydumana, wymyślona na siłę. Problemy bohaterki niby rodem z horroru, ale z wszystkiego jest taki ,,miszmasz,,. Horror, wariatkowo, prawie że włoska mafia. Myślałam, że będzie coś się dziać i niby działo, ale jest to mało przekonywujące i sztuczne.
Czytało się szybko, ale książka nie przekonała mnie, nie wciągnęła. Bardziej było to jak poczytadło umieszczone w gazecie dla pań. Zapchaj dziura numeru. Brakowało mi tylko ilustracji z sugestywnymi wyrazami twarzy bohaterów.
Czas przeszły w książce- jak najbardziej na tak, czas teraźniejszy- niestety na nie.
Jednak wolę Tess Geritsen jaką czytałam do tej pory. Przyzwyczaiła nas do emocji i czytania na bezdechu. Tutaj dała nam odetchnąć... niepotrzebnie.

"Igrając z ogniem" Tess Geritsen
tytuł oryginału- Playing with fire, przełożył Andrzej Szulc
wydawnictwo Albatros, 2016

1 komentarz:

  1. Szkoda, że wypadła słabiej niż myślałaś. Na razie nie będę się za nią rozglądała.

    OdpowiedzUsuń