piątek, 18 sierpnia 2017

"Kiedy będziemy deszczem" Dominika Van Eijkelenborg

Książka zaczyna się od zaginięcia młodej kobiety, matki i żony. Razem z psem rozpłynęła się we mgle. Nie ma śladu ani jej ani psa. Trwają poszukiewania, a tymczasem czytelnik przeniesiony jest do początku histori, która zaczęła się dużo wcześniej.
Inga w czasach studenckich wyjeżdża z Polski do Holandii na tak zwane saksy. Tam poznaje młodego Holendra Marca i mimo początkowo luźnych relacji, po jej powrocie do kraju za sprawą korespondencji nawiązuje się między nimi coraz cieplejsza relacja, aż w końcu oboje uznają, że to jest miłość. I że chcą spędzić ze sobą resztę życia.

Młoda Polka decyduje się na opuszczenie kraju i zamieszkanie na obczyźnie. Tam oboje planując wspólną przyszłość rozpoczynają nowe życie. Po początkowej sielnace i radosnym oczekiwaniu na to co przyniesie los zaczyna wkradać się nuda i rutyna. Marc pochłonięty pracą, oraz zarabianiem na dom powoli przestaje dostrzegać Ingę, która szarpie się z życiem, z małymi dziećmi, domowymi obowiązkami i z własnymi frustracjami, oraz niespełnionymi marzeniami.
Przypadek sprawia, że zapisuje się na zajęcia z łucznictwa gdzie poznaje sporo młodszego od siebie chłopaka Robina. Z czasem ich wzajemne stosunki z przyjacielskich przeradzają się w coś głębszego, zakazanego, niemożliwego do spełnienia.
W życiu Ingi pojawia się również pies, przybłęda. Który od pierwszej chwili, gdy przygarnęła go do domu jest jej bardzo oddany i który odegra ważną rolę w jej życiu. Spacery z Piratem, oraz rozmowy z Robinem są dla niej odskocznią od codziennej, monotonnej rzeczywistości w domu. Słuchanie i bycie wysłuchaną, widzenie i bycie dostrzeganą, a przede wszystkim rozumianą sprawia, że Inga wewnątrz siebie odżywa. Że są chwile iż przestaje się czuć martwa, nijaka, zwykła. Że czuje się wyjątkowa.
Ale jest jeszcze ktoś kto na nią patrzy. Ktoś kto ją obserwuje i bacznie rejestruje jej poczynania, zmiany w zachowaniu, jej codzienność. I komu nie podoba się iż jej utarte codzienne zwyczaje ulegają zmianie, że ona sama się przeistacza, wymyka, ulatuje.
Szczerze mówiąc książka mogłaby być ciekawa, ale nie była. Nawet codzienne życie kury domowej, z przyklejoną do niej dwójką dzieci oraz z chaosem panującym w domu można by było opisać w sposób bardziej ciekawy. Tutaj niestety czytelnik tego nie dostał. Zbyt wiele górnolotnych, a przez to nużących  rozważań samej bohaterki, pomiędzy jednym sprzątaniem a drugim i pomiędzy jednym spacerem z dziećmi a następnym.
Książka liczy 431 stron, jednak dopiero od ok 350 strony zaczyna się coś dziać, akcja nabiera rozpędu i czytelnik wreszcie może przeczytać coś co go wciągnie. O ile oczywiście znudzony nie porzuci książki już wcześniej i dotrwa do tego momentu.
Pierwsza przeczytana przeze mnie książka tej autorki i chyba już nie wrócę. Za dużo obietnic na okładce książki, a za mało konkretnej treści, która pochłonęłaby czytelnika, a nie zanudziła.

2 komentarze:

  1. nie znam ani książki ani autorki i póki co raczej się to nie zmieni

    OdpowiedzUsuń
  2. a okładka taka piękna i obiecująca... :(
    cóż, nie mówię NIE, ale pewnie trochę poczeka w kolejce, bo skoro nie wciąga od razu, to zajmę się innymi pozycjami :)
    pozdrawiam
    zaczytanamona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń